niedziela, 9 maja 2010

Ja versus ja

Chociaż czasami rozwód uważam za swoją największą porażkę. W tym miejscu odzywa się moje ‘drugie ja’ i mówi – „największym twoim błędem było wpaść w wir pracy – trzeba było bardziej pilnować męża, spędzać z nim więcej czasu” – a wtedy to ‘ja’ właściwe konstatuje – „co to, to nie – ja nie jestem z tych kobiet, które cieszą się, że są ‘kurami domowymi’ - przynajmniej coś osiągnęłam w życiu”.
– Osiągnęłam?! Żartujesz chyba! Zostałaś sama z córką bez pracy. Kiedy się wreszcie obudzisz?!
– Przepraszam bardzo, a kto zarabiał na dom, kiedy ten fircyk był na polskim B&B – bezrobotny i bez perspektyw! Rozejrzyj się dookoła – ten dom, meble, obrazy – kto za większość rzeczy płacił? Ja! Myślisz, że niby czemu tak łatwo zrezygnował z domu? Wziął tylko swoje rzeczy, bo wiedział, że do reszty nie miał prawa!
– Nie gadaj głupot! Zdradził cię, zostawił i ma dziecko z inną kobietą – ty przecież sama powiedziałaś, że mu nic nie dasz, że wszystko jest twoje, i że to jego wina!
– Bo to była jego wina! Dałam mu rozwód jak chciał!
– Więc skoro jesteś taka z siebie dumna, to siedź sobie w tym ‘domku na prerii’, aż uschniesz jak stare drzewo.
– Jeszcze jedno słowo… Zobaczysz, teraz może jestem bezrobotna, ale mam perspektywy! Raz na wozie raz pod wozem – fortuna kołem się toczy.
– Trzymam cię za słowo, że jeszcze się odbijesz, bo mam w tym też interes – w końcu ja to ty i vice versa!
Popadnę w schizofrenię! Czy wy też tak gadacie ze sobą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz